• Polski
  • Deutsch
  • English
  • Русский

KrzysztofZyngiel.com

Krzysztof Żyngiel – Artystyczna Dusza [3]

www.Twoja-Czestochowa.pl

9.09.2013
Czy miałeś kiedyś zabawną anegdotę związaną ze swoją twórczością?
Oj tak, kilka ich było. Najmilej wspominam jedną sprzed kilku lat. Odbywała się w jednej galerii w górach wystawa zbiorowa, w której brałem udział wraz z 15 innymi twórcami. Nie byłem jeszcze wówczas tak rozpoznawalny. Często stawałem za widzami i podsłuchiwałem ich opinie na temat moich prac. (Przyznaję, że robiłem to kilkakrotnie w życiu – ostatnim razem, z tego co sobie przypominam, to w Warszawie w Restauracji „Honoratka”, najstarszej w stolicy). Podczas wernisażu były tam trzy kobiety i dwóch mężczyzn. Wymieniali opinie, co sądzą, jak oni to widzą, co ich urzekło, co sprawiło, że przedstawiłem to tak a nie inaczej… Stojąc wówczas koło nich z lampką wina, włączyłem się do dialogu. Wbrew ich opinii przedstawiłem same negatywy, w odróżnieniu od nich. Chyba najbardziej zbulwersowało ich, jak wypowiedziałem zdanie, że to nieudana praca i widziałem lepsze. Wówczas przystąpili do ataku, mówiąc że jestem za młody, nie znam się na tym i kim ja jestem, by mówić tego typu historie. Gdy sytuacja była coraz bardziej napięta, na deski galerii wszedł jej dyrektor i rozpoczął ceremonię oficjalną otwarcia wystawy. Poprosił wówczas wszystkich uczestników do siebie, wymieniając ich z imienia i nazwiska. Nie zapomnę wyrazu twarzy tych pięciorga odbiorców mojego malarstwa, gdy wyczytano mnie.

Namalowałeś już wiele obrazów. Czy któryś zajmuje szczególne miejsce w twoim sercu? Jeśli jest, to jaki i dlaczego jest takie ważny?
To dosyć trudne pytanie. Tworzenie obrazu często zajmuje mi kilka tygodni, miesięcy, a czasem nawet lat – gdy powracam do starego podobrazia. Z każdym zżywam się emocjonalnie, bo pozostawiam w nim cząstkę samego siebie. Mam kilka obrazów, których nie potrafiłbym się pozbyć. Zostawiam je wówczas dla siebie, włączając je tym samym do prywatnej kolekcji. Jedną z takich prac jest np: „Pojedynek ze śmiercią” (na zdjęciu). Kosztował mnie bardzo dużo wysiłku oraz czasu. Sama koncepcja, kompozycja i kolorystyka przyczyniły się do tego, że malowałem go 6 tygodni dłużej, niż zakładałem. Zawarłem w nim odwieczną prawdę, mówiącą, że nikt w pojedynku ze śmiercią jej nie przezwycięży. Ciekawostką, o której wiedziały nieliczne najbliższe mi osoby, jest to, że obraz wykańczałem w kostnicy.
Dlaczego właśnie tam?
Z całą pewnością tak.
Ponieważ w postaci samej śmierci zależało mi na uzyskaniu idealnego odcienia koloru skóry osoby zmarłej.
Co byś poradził początkującym artystom, którzy mają problem z zaistnieniem w dzisiejszym świecie? Czy powinni zrezygnować z tego, co im sprawia radość i satysfakcję, czy nie?
Jeżeli kochacie to co robicie, macie poczucie, że chcecie to robić do końca swoich dni i nie wyobrażacie sobie życia bez twórczości, to walczcie o marzenia. Fakt, jest to ciężka droga do przebycia, pełna zaułków i czasem, jak w moim przypadku, trzeba spaść na samo dno, by się od niego odbić, lecz naprawdę warto. Co może dać lepszą satysfakcję komuś, kto tworzy „coś z niczego”? Nie przejmujcie się tymi, co rzucają wam kłody pod nogi często z zazdrości i zawiści – czerpcie z tego siłę. Gdy poczujecie w sobie moc własnej wartości, wszystko pójdzie z górki.
Bardzo dziękuję za wyczerpujące wypowiedzi i poświęcony czas.
Rozmawiał Paweł Fryst


wordpress stats