„Zegarmistrz”
Ach! Czy pamiętasz taką chwilę na łące? Niebo jak podróż w nieznane, daleko, wysoko. Kryształowoniebieskie, z pasącymi się barankami, które za chwilę staną się strasznym smokiem, by w następnej sekundzie zmienić się w tajemnicze jeziora i zaklęte zamki. Na nim tańczy dmuchawiec. Leżysz na łące, czujesz zapach rozgniecionych ziół, dzikiej mięty, kończyny, kocimiętki. Wkoło kosmos na ziemi. Zielony kobierzec, a na nim konstelacje mleczów. Na łąkowym kandelabrze – dziewannie przysiadł modraszek
Ikar. Motylek błękitny. Leżysz, chłoniesz, szczęśliwy jak nigdy. W domu czeka ona. Najukochańsza. Zaraz wstaniesz, zerwiesz bukiet i pobiegniesz. Dom pachnie jej ciałem i ciastem drożdżowym, miłością jakiej nie znał świat.
Już się z zrywałem, palce trzymały kwiat chabru… Pszczoła przysiadła na miododajnym kwiatku drakiewi purpurowej. Tłuściutka taka, a zwinna. Patrzyłem zachwycony. Nagle, nie wiem skąd nadleciał drapieżnik. Olbrzymi szerszeń. Agresor bezwzględny, krwiożerczy morderca. Zobaczyłem śmierć pszczółki, nagłe konanie, sunący mrok. I wtedy coś się stało. W moim umyśle pojawiła się wskazówka zegara. Zadrżała. Chwiała się jakby ktoś próbował ją zatrzymać. Świat stał się zegarem. Czas walczył z
całych sił i nagle uświadomiłem sobie, że to ja trzymam kurczowo sekundnik. Szarpię z całych sił, po palcach płynie krew. Chciałem uratować pszczołę, dać jej czas. Na ucieczkę, wolność, szczęście, miłość. Usłyszałem trzask. Zatrzymałem zegar.
Zostawiłem na łące znieruchomiałą ofiarę i jej zabójcę. Pobiegłem do domu ścieżką wytyczoną przez zapach ciasta. Otworzyłem drzwi. Siedziała przy stole z jedną ręką opartą o policzek. Cudowne, zielone oczy patrzyły na mnie ze zdumieniem i miłością, jak w tę pierwszą noc, kiedy staliśmy się jednym. Nieruchome.
Błąkam się po domu. Omijam tylko kuchnię. Wychodzę na łąkę, przyglądam się bez końca pszczole i zawieszonemu nad nią szerszeniowi. Mam ochotę zerwać ją z powietrza. Zgnieść w palcach. Może jej śmierć przywróci życie. Jej. Siedzącej tam, przy stole i czekającej na mnie. Ale nie mogę. Coś powstrzymuje moją rękę.
Kiedyś odważyłem się pójść dalej. Do miasta. Śpi. Teraz codziennie tam chodzę. Stałem się kolekcjonerem zegarów. Zegarmistrzem nad zegarmistrzami. Potrafię, z zawiązanymi oczyma, naprawić każdy czasomierz. Szukam tego jednego. Ze złamanym sekundnikiem.
Danuta Ostrowska
Komentarze
Co myślą inni?
Ten wpis nie posiada jeszcze żadnych komentrzy.